Marynia, nasza kotka.
Przybłąkała się do znajomych, nikt nie chciał się nią zająć. A ona chciała być w domu!
Przywiozłam ją do nas, mimo obaw, jak zareaguje nasza Mia zwana Czarną.
Mia nie była zadowolona, ale powoli... powoli... przyzwyczaiły się. Najpierw podzieliły się pokojami, Marynia zajmowała duży pokój a Czarna kuchnię i sypialnię. Długo burczała na nową... Po miesiącu sytuacja się unormowała. Na szczęście się nie biły. Może dlatego, że Marynia okazała się chora. Myślę, że jeszcze tydzień, dwa - gdyby ktoś się nią nie zajął - nie byłoby kogo ratować.
Mia i Marynia - obie cudowne, obie niezależne.
Każda zupełnie inna.
Czarna wychodzi, Marynia nosa nie wyściubia z domu.
Czarna poprzytula się i idzie się zaszyć w swoim kącie.
Maryśka jest tam, gdzie ja, zawsze gotowa do miziania ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz