Ostatnie dwa tygodnie spędziłam w domu. Fajnie tak móc zająć się tylko rodziną, mieszkankiem.
Po dwóch tygodniach nagle spostrzegłam, że w zasadzie nic nie zrobiłam.
Ciągle w biegu, a "praca twórcza" leżała...
Jestem zdecydowanie lepiej zorganizowana pracując zawodowo ;-)
Pierwszego dnia po powrocie z pracy wieczorem wyciągnęłam farby i od razu chciało mi się malować.
Może to sposób odreagowania...
Więc dokończyłam wreszcie wieszaczki na klucze - aniołkowe:
No i pomalowałam wreszcie ciuchcie dla Aleksandra.
Wcześniej zrobiłam mu wieszaczek w kształcie autka, ale Olinek jest na etapie ciuchci, więc zrobiliśmy z mężem kolejny. Do jednej lokomotywy jeszcze nie wkręciłam wieszaczków, za to w drugiej są wkręcone krzywo ;-) Trzeba będzie wyrównać ;-)
Oczywiście Panna Migotka uczestniczyła w sesji zdjęciowej,
no bo jak można pstrykać zdjęcia zamiast miziać psa???
Mam coś jeszcze do pokazania, ale ponieważ to nie wieszaczek, to następnym razem :-)
Pa!!!
Bardzo ładny wieszak na klucze :) Podziwiam twoje zaangażowanie i talent :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAniołkowe wieszaczki superowe!!! Ciuchcia też fajniusia!!!! Mi ten pierwszy ujął za serce!!!
OdpowiedzUsuńcudne aniołeczki a i wieszaczek ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńp.s ja tylko podczas malowania odstresowuje sie ... dosłownie wyrzywam sie na danym przedmiocie heeh
Niebiańskie aniołki. A z czasem to im go mniej tym lepiej zagospodarowany :)
OdpowiedzUsuńśliczne wieszaczki ^^
OdpowiedzUsuńBardzo ładne wieszaczki :)
OdpowiedzUsuń