Nagłówek

Nagłówek

Ruszam ze sklepem

środa, 31 października 2012

Wyszłam rano do pracy z myślą, że to fajny dzień będzie: 
środa - ostatnim dniem roboczym w tym tygodniu, do tego wypłata ;-)
Wróciłam i na podłodze najpierw odkryłam pogryziony na kawałeczki ołówek 3B... 
Nie miałam wątpliwości, że to mój ołówek a nie mego dzieciątka...
Nie był to jednak koniec... 
Po chwili pod stołem odkryłam pogryzionego ptaszora na choinkę... 
A potem drugiego... i trzeciego... i jeszcze kilka... Miałam Wam je pokazać na dniach...
I nadgryzione drewniane serducho, na którym wczoraj skończyłam malować aniołka :-(
Z pudełka z farbami zginęły przycięte kawałki sklejki, które też czekały na pomalowanie... 
Znalazły się, owszem, w kilku kawałkach...
Mężu wychodząc nie dosunął krzesła do stołu! Chyba umieszczę w domu kamerę, bo jestem bardzo ciekawa, która zdobywa stół: Masza czy Panna Migotka??? Kilka razy złapałam je wędrujące po stole, gdy myślały, że nic nie widzimy i sprawdzały co można ukraść. 
A może one myślą, że są kotami??? 
Bo skoro kot może wchodzić na stół - nie może, ale nic sobie z tego nie robi - to one też mogą?

PS. kilka godzin później :
Ochłonęłam, teraz się z tego śmieję ;-)
Jasne, szkoda naszej pracy: męża, bo wycinał i mojego malowania...
Ale i tak kocham te moje dwa szkodniki :-)
Może moje maltanki chciały mieć swój udział w naszych działaniach twórczych... ;-)

6 komentarzy:

  1. He he... pamiętam jak moja kota pogryzła mi paski w sandałkach, a że czasy były słuszne i kupno nowych graniczyło z cudem myślałam, że ją zjem ze złości.
    No ale cóż winne zwierzę....

    Nawiasem mówiąc nieźle Was te pieski tresują, żeby tak odchodzić od stołu i krzesła nie dosunąć, ajajajaaaaaj!!!!! ;-)

    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała, że nas nieźle tresują! Przy nas niewiniątka. Ale przed wyjściem z domu należy wykonać całą listę prac zabezpieczających nasze mienie: min. pochować wszystko, co ma ekspresy, gdyż - zupełnie nie wiadomo dlaczego ekspresy irytują Pannę Migotkę, która MUSI je natychmiast jak nas nie ma zjeść. Należy zamknąć drzwi sypialni i drzwi do pokoju Olgi, zabezpieczyć szafę z butami, dosunąć wszystkie krzesła do stołów i na wszelki usunąć różne rzeczy ze stołu itp. Na szczęście z wielu rzeczy już wyrosły i np przestał je już interesować pojemnik na torebki foliowe ;-) Jeszcze ze dwa lata... przeżyjemy! :-)

      Usuń
  2. Hmmm... Znam to dobrze.Teraz nie mam zwierząt, bo niestety alergia dzieci, ale kiedy miałam psy to z takich historyjek mogłabym napisac ksiażkę.
    Kiedyś, gdy zamknęłam je w pokoju to wygryzły dziurę w drzwiach, bo...chciały wyjść.
    A tak przy okazji - bardzo podoba mi się Twój blog, Twoje prace- szczególnie aniołki. Są takie ciepłe, radosne. Zainspirowałam się i stworzyłam coś w podobnym stylu dla mojej córeczki. Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kapitalnie:) Bardzo się cieszę, że znalazłas mój post z piekarnikiem i zostawiłaś komentarz, bo dzięki temu ja znalazłam Twój blog. I wiesz co??? Zdecydowanie będę do Ciebie zaglądać, bo widzę tu wiele śliczności:) No i zwierzaczki:) Pozdrawiam
    PS. I przy okazji zapraszam jeszcze raz do mnie na rozdawajkę zimową:)

    OdpowiedzUsuń