Szybkie wyzwanie: poducha potrzebna na wczoraj - z siedzącym kotem.
Dobrze, że miałam jedną zapasową uszytą lnianą poszeweczkę.
Oczywiście nie zrezygnowałam z weekendu, spakowałam "cały" warsztat: znaczy farby
i wywiozłam na działkę. Malowałam w ogrodzie, październikowe słońce tak fajnie grzało
- miałam podwójną przyjemność z takiej soboty!
Zdjęcia już niestety "miejskie".
Pozdrawiam Was gorąco :-)
Cudna poducha. 😄
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTaka poducha dla kociary ;-)
UsuńPozdrawiam! :-)
Piękny kot i wspaniała poducha :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSliczna podusia :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAch alez fantastyczny rudzielec!!!
OdpowiedzUsuńTaki zadowolony z życia, prawda? ;-)
UsuńUwielbiam rude koty, w ogóle uwielbiam koty :) świetna poducha
OdpowiedzUsuńExtra!. W dodatku kocia, to mi się zawsze podoba:)
OdpowiedzUsuń